Michał Sokołowski: Cieszmy się tym, co mamy!

- W moim odczuciu kluczowy moment tego spotkania miał miejsce w trzeciej kwarcie. Nie ugięliśmy się wtedy, doprowadziliśmy do remisu, a później wyszliśmy na prowadzenie - powiedział po meczu 1/8 finału EuroBasketu 2022 Michał Sokołowski, skrzydłowy reprezentacji Polski.

news Zdjęcia | Wojciech Figurski/400mm.pl

Gdy po raz ostatni reprezentacja Polski grała w ćwierćfinale mistrzostw Europy części z Was nie było jeszcze na świecie. Po 25 latach Biało-Czerwoni znów znaleźli się w najlepszej ósemce drużyn Starego Kontynentu. Jakie to uczucie dla Ciebie?

- Mam nadzieję, że na kolejny taki moment nie będziemy musieli czekać aż tak długo. W 2019 roku byliśmy w najlepszej ósemce mistrzostw świata, teraz jesteśmy w ćwierćfinale ME. Cieszmy się tym, co mamy. Najważniejsza jest ta chwila, która trwa teraz.

Po wyrównanej pierwszej połowie po zmianie stron rywale odskoczyli na siedem punktów. Czy kluczowe dla losów spotkania były dla Ciebie kolejne minuty, gdy odrobiliście straty, a może moment, gdy wypracowaliście dziewięciopunktową przewagę?

- W moim odczuciu kluczowy fragment tego spotkania miał miejsce w trzeciej kwarcie. Nie ugięliśmy się wtedy, doprowadziliśmy do remisu, a później wyszliśmy na prowadzenie. Ukraina nas goniła, ale kontrolowaliśmy już przebieg zawodów.

Od początku spotkania przypadła Tobie w udziale opieka nad Swietosławem Mychajlukiem – liderem reprezentacji Ukrainy. Najlepszy punktujący rywali zwłaszcza w pierwszej połowie był praktycznie niewidoczny. Rzucił 2 punkty, trafiając 1 z 4 rzutów z gry. Mecz zakończył z 12 punktami, ale właściwego rytmu nie złapał już do końca zawodów.

- To jest świetny gracz. Jakoś te punkty udaje mu się zdobywać. Jego mniejszy dorobek punktowy niż we wcześniejszych spotkaniach to nie była tylko moja zasługa, ponieważ akcji typu pick and roll nie kryję tylko ja. Wszyscy świetnie broniliśmy jego akcje.

Co zmieniliście w Waszej obronie po zmianie stron?

- Na słabej stronie poprawiliśmy ruch bez piłki. Lepiej też wypadliśmy w walce na tablicach oraz przede wszystkim w powrocie do obrony. W pierwszej połowie rywale rzucili aż 16 punktów z szybkiego ataku, ale po zmianie stron ograniczyliśmy te straty o ponad połowę.

 

udostępnij